czwartek, 28 czerwca 2018

Geocaching - zabawa z dziećmi - kto zna?

14:30 0 Comments

Czy wśród osób czytających ten post są tacy, którzy też się tym interesują i mogą  podzielić się z nami swoją wiedzą i doświadczeniami?



Cała nasza rodzinka lubi zabawy związane z zagadkami, podróżami, szukaniem, odkrywaniem. Dlatego odwiedzamy escape-roomy, zwiedzamy bliższe i dalsze okolice. Przy tej okazji dzieci zbierały pieczątki w swoich książeczkach PTTK, a gdy już uzbierały wymaganą ilość  punktów, zostały odznaczone: rok temu Srebrną Odznaką Siedmiomilowe Buty, a w tym roku Złotą. Radość i duma dzieci, że dostały ZŁOTE odznaki była ogromna. A my cieszymy się, że mogliśmy z nimi wspólnie spędzić czas, przy okazji pokazując różne ciekawe miejsca, poszerzając ich horyzonty myślowe o rzeczy wybiegające poza budowanie z Lego, granie na konsoli czy oglądanie bajek.
Szerzej o tym co robimy w wolnym czasie można przeczytać na naszym wspólnym blogu http://rodzinnybzik.blogspot.com


Teraz stoimy u progu nowej przygody i zabawy. Przypadkiem trafiłam na hasło GEOCACHING-u.


 https://www.geocaching.com


Dziś: założyłam konto, sprawdziłam, że w okolicach Bielska jest ok. 800 skrytek do odnalezienia. I też można dostać odznakę z PTTK-u https://www.geocaching.pl/pttk.php 
Takie odznaki bardzo mobilizują nasze dzieci do podjęcia wyzwania, gdy w perspektywie jest zdobycie medalu.

Czytając pierwsze informacje o Geocachingu, doszłam do wniosku, że w zasadzie jest to zabawa łącząca wszystko, to co lubimy: zwiedzanie (zabawa znana jest na całym świecie), rozwiązywanie zagadek – szukanie skrytek, ruch na świeżym powietrzu. Można również samemu tworzyć nowe skrytki (jest to wymóg by zdobywać kolejne odznaki PTTK).

Czuję że to będzie HIT wakacji :-)

Osoby, które chciałyby podzielić się swoimi doświadczeniami w tym temacie, proszę o kontakt meggy_f@poczta.fm 

niedziela, 17 czerwca 2018

Kalafior faszerowany mięsem

14:01 0 Comments
Patrząc na datę wcześniejszego postu, to była NAJWYŻSZA PORA BY COŚ NAPISAĆ.

To nie jest tak, że nic się nie dzieje i nie mam o czym pisać - dzieje się u nas dużo i ciekawych rzeczy,
- podróżujemy
- zwiedzamy
- gramy (w gry planszowe i miejskie)
- bawimy się w escape roomach

 tylko teraz o tych wydarzeniach piszemy (wspólnie z mężem) na blogu https://rodzinnybzik.blogspot.com.

Natomiast tutaj, koniecznie muszę napisać o tym pysznym kalafiorze, który był u nas na obiad. Jeszcze teraz słyszę, jak moi panowie jedli i mówili "ale to pyszne..."



Składniki:

  • 1 kalafior
  • 50 - 70 dag mięsa mielonego wieprzowego
  • 1 jajko
  • bułka tarta
  • sól, pieprz, papryka słodka
  • 1 mała cebula
Kalafior obgotowujemy w osolonej wodzie 20 minut. Odcedzamy i czekamy aż wystygnie.

Do mięsa dodajemy drobno posiekaną cebulę, jajko, przyprawy i bułkę tartą - 2-3 łyżki.
Masę mięsną delikatnie wkładamy od spodu kalafiora, między różyczki - nie za dużo i delikatnie, żeby kalafior nie rozpadł się.



Następnie resztą masy oklejamy kalafior ze wszystkich stron. Ja na końcu posypałam jeszcze kalafior bułką tartą.
/W innych przepisach, gdzie taki kalafior nazywa się mózgiem - mi ta nazwa nie spodobała się - kalafior na końcu owija się boczkiem, ale u nas była wersja "light"/.

Naczynie do tarty wysmarowałam olejem, włożyłam kalafior, przykryłam folia aluminiową i piekłam w piekarniku 1 godzinę (wkładałam do zimnego piekarnika) w 180 stopniach z termoobiegiem.
Potem zdjęłam folię i na 5 minut włączyłam funkcję "grill".
Kalafior jedliśmy bez ziemniaków (to był spory kalafior!, dlatego właśnie 70 dag mięsa jest lepsze niż 50), za to z mizerią.