niedziela, 29 maja 2016

Berlin z dziećmi na weekend.

Długi weekend spędziliśmy z dziećmi w Berlinie. Nasz plan zwiedzania, na gorąco poniżej.
Jedna wskazówka! Rezerwując pokoje w systemie HRS należy dokładnie przeczytać potwierdzenie, które przyjdzie na maila. Dałabym sobie głowę obciąć, że rezerwowałam 2 pokoje, dla 2 rodzin, a w potwierdzeniu był tylko 1 pokój. Niestety dzień przed wyjazdem nie dało się już zamówić drugiego pokoju i pojechaliśmy sami, zamiast w dwie rodziny :-(



Dzień pierwszy
8.00 - wyjazd z Bielska-Białej
14.00 - przyjazd i zameldowanie w Hotelu *** Aga's Hotel



Droga dobra, prawie bezpłatna, wyjątek to autostrada Katowice-Wrocław, zapłaciliśmy ok. 16 zł. Sam dojazd do hotelu również nie stanowił problemu, dzięki nawigacji, inaczej byłoby trudno.
Koszt 3 noclegów w pokoju 4-osobowym, z łóżkiem podwójnym i łóżkiem piętrowym + wyżywienie HB i parking 427euro.
Po zameldowaniu w Hotelu wybraliśmy się do centrum, na pierwsze zwiedzanie Berlina.
Dojazd z naszej dzielnicy Lichtenberg na Alexanderplaz, kolejką S-Bahn, trwał ok. 15 minut.
Codziennie na stacji S-Bahn kupowaliśmy bilet grupowy całodzienny za 17,30 euro, dzięki czemu mogliśmy bez ograniczeń podróżować metrem (U-Bahn), koleją miejską S-Bahn, tramwajami i autobusami. Ważne! Po zakupie biletu należy go skasować w automacie obok biletomatu.



Pierwszego dnia zrobiliśmy sobie spacer z Alexanderplatz, aż do Bramy Brandenburskiej. Trochę ruchu, po 6 godzinach jazdy autem dobrze nam zrobiło, ale w kolejnych dniach już korzystaliśmy  w pełni z możliwości podróżowania różnymi środkami transportu, ponieważ wszystkie atrakcje Berlina są dość porozrzucane po całym mieście i nie ma szans zwiedzać miasta pieszo. Poza tym miasto jest bardzo zatłoczone i spacer między sznurem aut to nic przyjemnego.

 Pierwszego dnia zwiedzaliśmy:
Alexanderplatz (zegar, wieża telewizyjna - tylko z zewnątrz, odstraszyła nas gigantyczna kolejka i ceny biletów),

 



pomnik Marksa i Engelsa, czerwony ratusz, fontanna Neptuna, Brama Brandenburska.

Drugiego dnia zaczęliśmy od wyspy muzeów, potem Pomnik Spalenia Książek, Aqua Dom, Chackpoint Charlie.



Na Placu Poczdamskim wjechaliśmy najszybszą windą w Europie na szczyt Kollhoff Tower, skąd oglądaliśmy panoramę miasta (na zdjęciu poniżej to ten czerwony budynek).



Druga część dnia spędzona w Muzeum Techniki to dla dzieci największa atrakcja z całego pobytu w Berlinie. Generalnie od tego trzeba by zacząć zwiedzanie.
Muzeum jest olbrzymie, pozwala na dotykanie, kręcenie, naciskanie różnych urządzeń co dawało mnóstwo frajdy chłopcom. Można było sterować statkiem, wyznaczać położenie statku na kuli ziemskiej, Jaś nawet wirtualnie zbudował petardę, którą zdetonował na berlińskim niebie tuż obok wieży telewizyjnej.



Jedyny minus muzeum to mała restauracyjka, która nie była w stanie pomieścić i obsłużyć tylu głodnych klientów, więc warto mieć zapas kanapek ze sobą.

Zaletą centrum miasta są mobilne grille, gdzie za 1,5 euro można dostać kiełbaskę w bułce z keczupem i musztardą.



Trzeciego dnia zwiedzanie zaczęliśmy od Galerii East Side - czyli pomalowanego fragmentu muru berlińskiego. Potem pojechaliśmy do dzielnicy Friedrichsheim, by w parku obejrzeć bajkową fontannę Märchenbrunnen.



Potem z górnej platformy autobusu linii 100 zwiedzaliśmy wszystkie najważniejsze zabytki, kończąc przejażdżkę przy Pomniku Zwycięstwa.
Ostatni punkt zwiedzania Berlina to oczywiście Stadion Olimpijski. Bardzo daleko od centrum miasta, a powrót do hotelu zajął prawie godzinę, ale moi panowie uważają, że było warto.

Codziennie w hotelu jedliśmy śniadania - podawane w formie szwedzkiego stołu, bardzo smaczne, wszystko świeże, każdy znalazł coś dla siebie. Obiadokolacje
dostawaliśmy serwowane do stolika. Napoje były ekstra płatne. Dla dorosłych jedzenie smaczne i dużo. Trochę gorzej miały dzieci. Poza pierwszym obiadem (makaron z sosem
bolognese - dość pikantnym), który zjadły ze smakiem, był kurczak z warzywami po chińsku z makaronem (zdecydowanie nie pasował chłopcom). Trzeciego dnia natomiast był gulasz wołowy z ziemniakami i czerwoną kapustą i surówką - też pikantny, Jaś nie chciał jeść.
Ogólnie hotel bez zastrzeżeń, mogę polecić, w recepcji dostaliśmy mapę miasta i linii metra, co bardzo ułatwiło podróżowanie.
Podsumowując, wycieczka była udana i dzieci dzielnie znosiły trudny podróżowania i zwiedzania, więc spokojnie można planować następną wycieczkę.

Jeśli kogoś interesują inne wycieczki z dziećmi, polecam bloga http://wycieczkioczamidziecka.blogspot.com



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz