czwartek, 29 maja 2014

Syrop z kwiatów czarnego bzu

20:35 3 Comments
W końcu bzy rozkwitły pięknie mimo kapryśnej pogody i mogłam wypróbować przepis Cioci Beatki. Dostałam go w zeszłym roku, ale trochę za późno, bo bzy już przekwitały. W tym roku jednak udało się :-) Syrop jest bardzo aromatyczny, pachnie zdecydowanie ładniej niż miód z mleczy, idealny na lato jako dodatek do wody mineralnej, a jak zostanie do zimy, to ponoć pomaga walczyć z przeziębieniem.

Składniki:
  • 20-40 kwiatów bzu czarnego
  • 2 litry wody przegotowanej
  • 4 dag kwasku cytrynowego
  • 2 kg cukru
W letniej wodzie rozpuszczamy kwasek cytrynowy. Oczyszczone kwiaty, bez łodyżek zalewamy wodą z kwaskiem. Odstawiamy na 24-48 godzin, różne źródła różnie podają (ja zostawiłam na 1 dobę). Potem odcedzamy, dodajemy cukier i zagotowujemy.

Gorący syrop wlewamy do wyparzonych butelek, zakręcamy i obracamy do góry dnem.


wtorek, 20 maja 2014

Zapiekanka rybna z bakłażanem i fetą

20:20 0 Comments
Dzisiejszy obiad: dorsz. Staram się raz w tygodniu przygotować rybny obiad, więc wymyślam nowe dania, by ryba nie kojarzyła się tylko z panierowaną kostką rybną lub rybnymi paluszkami i surówką z kapusty.

Składniki:
  • filet z dorsza, u mnie jeden spory wystarczył dla 2 dorosłych i 2 dzieci
  • 2 średnie bakłażany
  • 1 cukinia
  • 1 cebula
  • 1 ząbek czosnku
  • puszka pomidorów
  • 1/2 opakowania fety
  • olej
  • sól, pieprz
  • zioła: bazylia, oregano
Bakłażany myjemy i kroimy na plasterki. Układamy na blasze natłuszczonej olejem, solimy i zapiekamy 10 minut w piekarniku, temp. 180 stopni.

Cukinie obrane obgotowujemy, także pokrojone w plasterki, w osolonej wodzie ok. 5 minut.

Na oleju dusimy cebulę i czosnek, dodajemy pomidory i dusimy aż pomidory się rozpadną i powstanie gęsty sos. Doprawiamy ziołami i solą.

Do naczynia żaroodpornego na dno wylewamy połowę sosu pomidorowego, na to układamy kawałki ryby. Przykrywamy plastrami bakłażana i cukinii. Górę polewamy sosem pomidorowym i posypujemy pokruszoną fetą.



Pieczemy ok. 30-45 minut w piekarniku o temp. 180 stopni.


sobota, 17 maja 2014

Budapeszt na weekend cz. 3

16:11 0 Comments
Drugi dzień naszej wycieczki poświęciliśmy na zwiedzanie Pesztu. Po śniadaniu pojechaliśmy metrem nr 3 na Deak Ferenc Ter, przesiadka na linię metra nr 1, którą dojechaliśmy na Plac Bohaterów (Hosok tere). Po obejrzeniu Pomniku Tysiąclecia i dwóch kolumnad z figurami bohaterów Węgier, pobieżnie zwiedziliśmy Lasek Miejski Varosliget z pięknym zamkiem Vajdahunyad.
Rada: pogłaskanie pióra Anonymusa zapewnia wenę twórczą, przyda się maturzystom i osobom piszącym blogi :-)





Resztę dnia, właściwie jego większość bo od godziny 11.00 do wieczora poświęciliśmy na dwie sąsiadujące ze sobą dzielnice: Belvaros i Liptovaros. Zdecydowaliśmy się na rejs po Dunaju, warto wcześniej zapoznać się z godzinami rejsów.
Rada: my wykupiliśmy rejs dookoła Wyspy Małgorzaty (bilet w obie strony). Uważam, że rozsądniej jest dopłynąć do wyspy statkiem, a potem zwiedzić samą wyspę i z niej wrócić autobusem w okolice Parlamentu.

Był również czas na zakupy w hali Vasarcsarnok. Ponieważ była sobota, hala czynna jest tylko do 15.00 Na parterze można kupić pyszne salami, paprykę w proszku (csipos - pikantna, edes - słodka), polecam spróbować węgierskie kabanosy. Na piętrze hali są różne pamiątki i część gastronomiczna, gdzie można zjeść np. langosza i napić się ciemnego piwa.

Rada: Będąc w okolicy Wyspy Małgorzaty, Parlamentu warto dla odmiany po daniach węgierskich skosztować dań tureckich w restauracji Szeraj (adres: Szent Istvan korut 13). Jest to taki fast food gdzie przy wejściu bierze się tackę a potem idąc wzdłuż lady pokazuje co chce się zjeść, oprócz dań obiadowych są tu także pyszne baklavy. Na końcu lady dochodzi się do kasy. Ceny nie są wygórowane, a jedzenie smaczne.

Na trzeci dzień zaplanowaliśmy zwiedzanie wyspy Małgorzaty, niestety deszcz pokrzyżował nam plany i wcześniej wróciliśmy do domu. Jest więc pretekst by jeszcze wrócić do Budapesztu.


piątek, 16 maja 2014

Budapeszt na weekend cz. 2

07:00 0 Comments
Po tym gdy dotarliśmy do hotelu można było rozpocząć zwiedzanie. Z naszej stacji metra Kobanya-Kispest metrem pojechaliśmy do stacji Deak Ferenc Ter. Tam po przejściu na taki skwer wsiedliśmy do autobusu nr 16, który zawiózł nas na wzgórze zamkowe (wysiedliśmy na 5 przystanku, można wcześniej na przystanku Clark Adam Ter i stamtąd udać się na górę zamkową zabytkową kolejką Siklo, ale są to dodatkowe koszty biletu i jeszcze stanie w kolejce po bilet).



Zwiedzaliśmy własnym tempem z przewodnikiem w ręce. Oprócz zabytków stragany z jedzeniem (np. langosze) i pamiątkami. Przy fontannie Macieja warto pogłaskać figurę pana (zapewnia uznanie przełożonego) i psa (gwarantuje wierność małżonka :-), w końcu przydałoby się jeszcze gdzieś pojechać z okazji kolejnych rocznic ślubu.



Zwiedzanie Wzgórza Zamkowego zajęło nam ok. 2 godzin, potem spacerkiem zeszliśmy na Clark Adam Ter, gdzie tramwajem nr 19 dojechaliśmy do Hotelu Gellert. Zaraz po wyjściu z tramwaju widać za hotelem restaurację Szeged Vendeglo gdzie zjedliśmy pyszną zupę gulaszową (Gulasleves).

Po posiłku wspięliśmy się na górę Gellerta, by podziwiać Budapeszt z wysokości, niestety nasze wysiłki nie zostały odpowiednio nagrodzone - plac na Wzgórzu był zamknięty dla zwiedzających, podobno kręcili tam jakiś film. Na pocieszenie (dla mnie) po zejściu na dół od strony północnej wystarczy przejść na drugą stronę ulicy, gdzie w parku znajduje się pomnik cesarzowej Sisi.
Ponieważ była już godzina 17.00 i wszyscy byliśmy dość zmęczeni podróżą (trzeba było wstać o 3 nad ranem) i zwiedzaniem, udaliśmy się do hotelu na zasłużony odpoczynek. Po drodze robiąc drobne zakupy w Tesco. W końcu trzeba było sprawdzić dlaczego król Francji Ludwik XIV powiedział, o Tokaju "wino królów, król win".

Cdn.

czwartek, 15 maja 2014

Budapeszt na weekend cz. 1

07:00 0 Comments
Z okazji 10-tej rocznicy ślubu, pojechaliśmy z mężem na weekend do Budapesztu. Lubię zwiedzać sama, bez przewodnika i grupy turystów, dlatego wszystko planowałam sama, a że wyjazd był udany opiszę po kolei co zwiedzaliśmy, gdzie jedli i spali, ponieważ wszystkie te wybory były wysoce zadowalające.

1. Zakwaterowanie: hotel Chesscom, 2-gwiazdkowy, na obrzeżach Budapesztu. Dojazd metrem do centrum trwa ok. 20 minut, ale z hotelu do metra to 2 minuty, w dodatku metro przylega do dużego centrum handlowego (jak bielska Sfera) gdzie w drodze powrotnej do hotelu robiliśmy zakupy w Tesco. Pokój mały ale czysty, z łazienką, sprzątany codziennie, czyste ręczniki codziennie, śniadania urozmaicone, wszystko świeże. Bezpłatny parking dla gości. Cena za 2 doby za pokój 2-osobowy to 274zł.
Rada: dojazd do hotelu jest prosty jeśli w nawigację wpisze się w wyszukiwarkę współrzędne GPS lub nazwę hotelu. My najpierw wpisaliśmy adres i nawigacja zaprowadziła nas na drugą stronę Dunaju, ponieważ Budapeszt jest podzielony na dzielnice i ta sama ulica jest w kilku dzielnicach :-)

2. Poruszanie się po Budapeszcie: wykupiliśmy 24-godzinną kartę, która pozwala na poruszanie się wszystkimi liniami tramwajowymi, metrem, kolejką HEV, autobusami. Kartę można kupić na stacji metra,w kasie lub w automacie.
Rada: w wyjeździe towarzyszyły nam jeszcze 3 osoby i pod względem ekonomicznym był to najlepszy możliwy wybór, ponieważ grupowa karta (maksymalnie dla 5 osób) wypada najkorzystniej cenowo. Karta ta po węgiersku nazywa się Budapest csoportos 24 órás jegy. Warto tę nazwę zapamiętać bo osoby, które pomagają w metrze kupić bilet nie znają angielskiego lub nie znają tego biletu. Inne opcje biletów można znaleźć tutaj: http://www.bkk.hu/en/prices/

3.  Atrakcje Budapesztu: w podjęciu decyzji co, gdzie i kiedy zwiedzać bardzo pomogły mi informacje z przewodnika Pascala, "Miasta Świata. Budapeszt" (na zdjęciu poniżej).

 cdn.

środa, 14 maja 2014

Prezent na Dzień Matki

03:30 1 Comments
Ostatnio udało mi się kupić Mamie prezent na urodziny, z którego jest bardzo zadowolona i zdecydowałam, że podzielę się pomysłem na blogu. Pora odpowiednia, zbliża się Dzień Mamy, więc może ktoś skorzysta z mojej porady.
Prezent przypadnie do gustu mamom, które piją kawę z dodatkiem mleka. W sklepie internetowym Tchibo można kupić spieniacz do mleka, dzięki któremu kawa zyskuje pyszną pianką. Spieniacz ubije prawie na sztywno każde mleko (2%-3% i skondensowane), musi ono jedynie być zimne, prosto z lodówki. Spieniacz jest niewielki i moja mama nosi go w torebce do pracy :-)

Jeśli komuś pomysł się podoba, podaję link: http://www.tchibo.pl/spieniacz-do-mleka-p400042976.html
Dodatkowym atutem prezentu jest przystępna cena: 29,95 plus koszty przesyłki. Wysyłka 4-6 dni roboczych.

Zdjęcie pochodzi ze strony Tchibo

wtorek, 13 maja 2014

Lazania z łososiem i szpinakiem

06:59 2 Comments
Łosoś i szpinak to dwa ulubione składniki obiadów Michałka. Zazwyczaj jemy je osobno (szpinak z jajkiem sadzonym i łosoś w folii z masłem czosnkowym). Ostatnio połączyłam oba składniki w pysznej lazanii. Smakowało nam bardzo.

Składniki: na 3 osoby
  • ok. 6 plastrów lazanii
  • 1 szpinak mrożony
  • pół opakowania fety
  • 2 dzwonki łososia
  • 3 plastry sera żółtego
  • cebula, czosnek
  • olej do podsmażenia
1. Szpinak rozmroziłam i poddusiłam na cebulce i czosnku. Doprawiłam solą i pieprzem.
2. Łososia ugotowałam we wrzątku, krótko ok. 5 minut, i wyjęłam ości. Podzieliłam rybę na kawałki.
3. Plastry makaronu obgotowałam we wrzątku z odrobiną oliwy, tak po ok. półtorej minuty na plaster
4. Lazanię przygotowałam w silikonowej keksówce o długości 28 cm: układałam makaron, na to szpinak, potem łosoś. Znowu makaron, szpinak, pokruszona feta. Na kolejnym "makaronowym piętrze" był szpinak, łosoś i całość przykryta plastrami żółtego sera.
5. Keksówkę włożyłam do piekarnika, 180 stopni, na pół godziny.


sobota, 3 maja 2014

Jak zakropić dziecku oko?

22:08 0 Comments
Dzisiejszy post nie będzie dotyczył kulinariów. W końcu zakładając bloga chodziło mi właśnie o prowadzenie poradnika, nie książki kucharskiej.

Koleżanki córka, 5-latka dostała od lekarza krople do oczu. Okazało się, (co my kiedyś z synkiem też przeszliśmy) że mała za nic w świecie nie pozwoli sobie "kapnąć" nic do oka, żadna nagroda nie była w stanie jej przekonać. Inny lekarz poradził, co zrobić. Ponieważ metoda ta u koleżanki sprawdziła się od razu w 100%, postanowiłam ją spisać, może się kiedyś przydać:

1. Dziecko kładzie się na wznak i zamyka oczy.
2. Do zamkniętego oka, do kącika od strony nosa wkrapiamy lekarstwo.
3. Dziecko delikatnie zakrywa sobie zakropione oko, dla własnego bezpieczeństwa, żeby wiedziało, że jak go otworzy to nic się nie stanie.
4. Dziecko powoli otwiera oczy, delikatnie mruga, można dziecku delikatnie przechylić głowę na bok, w stronę ramienia, tak aby kropelki "przepłynęły" do drugiego kącika oka. I gotowe :-)

Prawda, że proste?